Podopieczni Dawida Szwargi jechali do Łęcznej jako faworyt owego starcia. Przed pierwszym gwizdkiem zajmowali drugą pozycję w tabeli ligowej. Po regulaminowym czasie wrócili na tron lidera. Trener Szwarga poprowadził  Arkę dotychczas w pięciu rywalizacjach. W dwóch z nich padł rezultat remisowy, w pozostałych trzech triumfowali nasi piłkarze. Jeśli chodzi o wczorajsze podstawowe zestawienie, to względem poprzedniego pojedynku, nastąpiły dwie zmiany. W miejsce wykartkowanego Michała Marcjanika wskoczył Kike Hermoso, a w środku pola zamiast Zvonimira Petrovicia pojawił się Alassane Sidibe. Sam mecz dostarczył wielu emocji obfitując konkretnie w barwę czerwoną. Arbiter pokazał bowiem aż 3 kartoniki o wspomnianym kolorze. Przejdźmy zatem do sedna!

 

2983c735_gornik-vs-arka.jpg

 

Już na wstępie pod bramką Górnika zrobiło się gorąco. Filip Kocaba znajdując się w jej pobliżu zagrał do Hide Vitalucciego, a ten zdecydował się na techniczne uderzenie z pierwszej piłki. Próba Japończyka została jednak powstrzymana głową przez jednego z defensorów rywali. Dosłownie chwilę później sędzia dopatrzył się przewinienia w polu karnym na Sidibe. Iworyjczyka faulował Adam Deja, kapitan zielono-czarnych i zarazem był gracz Arki. Do wykonania jedenastki podszedł Szymon Sobczak. 32-letni napastnik pewnie zamienił karnego na gola. Szymon zapisał wówczas na koncie swoje 10. trafienie w bieżącym sezonie. Odnotujmy, Arka wyszła na prowadzenie w 6. minucie. Kwadrans potem z boiska wyleciał Vitalucci. Pomocnik gdynian przypadkowo nadepnął na stopę Kamila Orlika, co spotkało się z ostrą reakcją rozjemcy głównego. Sytuację analizował VAR. Można śmiało mówić o kontrowersji, gdyż to Orlik wjechał w Hide ze wślizgiem, a w nadepnięciu nie było widać żadnego premedytacji i chęci ataku. Tak więc od tamtej pory Arka musiała sobie radzić grając w osłabieniu. W między czasie, oglądaliśmy okazje z obu części murawy. Najpierw strzał Damiana Warchoła nie doszedł do skutku, następnie uderzenie Joao Oliveiry zetknęło się z zawodnikiem Górnika i ostatecznie minęło bramkę. Ostatnie momenty pierwszej odsłony należały do gospodarzy. Znany gdyńskiej społeczności "Dejson", miał szansę na rehabilitację, lecz jego strzał z rzutu wolnego poleciał o wiele za wysoko. Co nie znaczy, że nie zagrał w miarę przyzwoicie. Często starał się o asysty, ale koledzy z zespołu marnowali akcje.  Ponadto, nieskutecznie przymierzał dwukrotnie Warchoł, po razie Paweł Żyra wraz z Marko Roginiciem. Żółto-niebiescy schodzili do szatni w nierównych nastrojach. Co prawda wynik się zgadzał, jednak mieli też świadomość kontynuowania pojedynku bez Hide. 

 

Na starcie drugiej połowy z dystansu huknął Dawid Gojny. Po drodze miał miejsce rykoszet, przez co doszło do rozegrania innego stałego fragmentu - kornera. Wkrótce ilość zawodników się wyrównała. Ogaga, który nieprzepisowo zatrzymał Tornike Gaprindashviliego, zobaczył drugą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Kilka minut po tym incydencie, "Goju" znów poszukał zdobyczy bramkowej. Tym razem za sprawą strzału zza pola karnego. Golkiper Górnika z trudem to wybronił. Arka kończyła starcie mając utraconych dwóch graczy. Zachowanie Juliena Celestina początkowo zostało zinterpretowane na żółć. Po konsultacji z VAR-em kartkę wymieniono na czerwoną. Francuz, podczas gry, miał z łokcia potraktować Roginicia. Klub Marzeń Miasta z Morza przeszedł wtedy do gry piątką obrońców. Deja nie odpuszczał i w 84. minucie powtórnie pokusił się o trafienie. W pewnej chwili huknął mocno - finalnie w środek. Damian Węglarz "przytulił" futbolówkę. W doliczonym czasie niewiele zabrakło do ułożenia wisienki na torcie. Zaczęło się od dośrodkowania Gojnego. Kapitan zacentrował wprost na nadbiegającego Oleksandra Azackiego, który o mały włos nie pokonał Branislava Pindrocha. Ukrainiec, będący od dawna w znakomitej dyspozycji, uderzył tuż przy lewym słupku. Bramkarz klubu z województwa lubelskiego koniuszkami palców strącił piłkę poza linię. Arkę przed remisem uratował Węglarz. Słoweniec Egzon Kryeziu, w poszukiwaniu premierowej bramki dla swojej ekipy, strzelił w dolny róg. Nienagannie dysponowany Damian wyciągnął się jak struna, perfekcyjnie zażegnając ulgę wśród miejscowych. 

 

I 3 punkty pojechały do Gdyni. Cieszy kolejne zwycięstwo, odniesione na trudnym obiekcie. Arka po raz drugi w historii wygrała w Łęcznej. Na pewno szkoda bezpośrednich czerwieni zarówno dla Vitalucciego, jak i Celestine. Cóż, za niespełna dwa tygodnie, kiedy wrócimy do ligowych zmagań, będziemy musieli sobie radzić bez tej dwójki. Tak czy siak, Guantanamera; Gdynia to miasto lidera:) Żółto-niebiescy po 24. kolejce zachowują 51 oczek, a więc tyle samo, co depcząca po piętach Termalica. No nic, drodzy kibice, 30 marca widzimy się obowiązkowo na stadionie! Tego dnia podejmiemy przy Olimpijskiej trzecią Miedź Legnica. Spotkanie za 6 punktów. Arcyważne. Ponieśmy piłkarzy do piątej z rzędu wygranej nad drużyną z Dolnego Śląska. Arkowcy, liczymy na waszą obecność. A teraz troszkę odpocznijcie. Do usłyszenia!

 

PS: Szacunek dla kazdego fanatyka, który w niedzielę przyjechał do Łęcznej. Sympatycy z Trójmiasta w licznym zestawieniu stawili się wczoraj w tamtejszym sektorze gości. Dziękujemy również naszym zgodom za wsparcie. Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasza Arka gra!...

 

Górnik Łęczna: Pindorch - Szabaciuk (59' Bednarczyk), de Amo, Barauskas (89' Traore), Ogaga - Orlik (74' Kryeziu), Deja, Żyra (74' Malamis) - Krawczyk (74' Akhmedov), Warchoł, Roginić
ARKA Gdynia: Węglarz - Navarro (90+4' Rzuchowski), Hermoso, Celestine, Gojny - Gaprindashvili (80' Azacki), Sidibe (80' Stolc), Kocaba, Vitalucci, Oliveira (59' Kocyła) - Sobczak (59' Majchrzak)
Bramki: 6' Sobczak (K)