Kończący się w niedzielę sezon dla kibiców żółto-niebieskich był jednym wielkim rollercoasterem. Doskonała postawa piłkarzy Wojciecha Łobodzińskiego przez zdecydowaną większość rozgrywek przyniosła fanom mnóstwo powodów do radości i dumy. W ostatnich meczach tej kampanii po gdynianach było widać zmęczenie, wypalenie i problemy z przygotowaniem fizycznym, co mogło rzucić cień na cały rok. W spotkaniu z Odrą Opole nastąpiło jednak cudowne odrodzenie i w tym momencie Arkowcy znajdują się na ostatniej prostej przed Ekstraklasą. Trzeba jednak wygrać jeszcze jeden mecz. Wszyscy musimy dać z siebie pełen ogień na trybunach, by gorącym dopingiem ponieść zawodników na skrzydłach, wyzwolić w nich dodatkowe pokłady energii. To nie będzie łatwe spotkanie, ale my jesteśmy Arka Gdynia. Jesteśmy definicją walki do końca. Jesteśmy furią. W niedzielę o 18:00 Arka gra o Ekstraklasę z Motorem Lublin.

O sytuacji w lubelskim klubie tej wiosny szerzej pisaliśmy w zapowiedzi kwietniowego meczu 27. kolejki. Od tamtego czasu dyspozycja drużyny Mateusza Stolarskiego mocno falowała, ale dwa zwycięstwa w ostatnich kolejkach (ze spadkowiczami, Resovią i Podbeskidziem) spowodowały, że lublinianie w ścisku górnej połówki tabeli wzbili się na 4. lokatę, z której przystąpili do półfinału baraży z Górnikiem Łęczna. W czwartkowy wieczór w obecności ponad 15 tys. kibiców Motor przez 120 minut atakował lokalnego rywala z Lubelszczyzny, natomiast Maciej Gostomski wyczyniał cuda w bramce łęcznian, wyciągając m.in. rzut karny Piotra Ceglarza. Ostatecznie jednak podopieczni Stolarskiego dobili swego w serii jedenastek (w szeregach Górnika pomylił się m.in. Adam Deja) i to oni pozostają w grze o elitę. Czy 120 minut w nogach w fazie szczytowego wykończenia sezonem, ogromny ładunek emocjonalny rzutów karnych i podróż do Gdyni spowoduje, że lublinianie będą w niedzielę wyglądali gorzej fizycznie od Arki? Bardzo chcielibyśmy, by ten scenariusz się ziścił, ale też trzeba pamiętać, że stawka tego meczu wyzwoli w gościach gigantyczne pokłady cech wolicjonalnych, które pozwolą nadrobić sporą część ubytków motorycznych. W porównaniu do konfrontacji w Lublinie w doborze podstawowej jedenastki przez Stolarskiego nastąpiło w minionych tygodniach kilka zmian. O ile w bramce nadal możemy spodziewać się w niedzielę bohatera półfinału baraży Kacpra Rosy (obronił decydującą jedenastkę wykonywaną przez Daniela Dziwniela), o tyle w linii obrony raczej pojawią się inni piłkarze niż ci tworzący tylną formację w kwietniu – typujemy Filipa Wójcika, Arkadiusza Najemskiego, Kamila KrukaFilipa Lubereckiego. W środku pola wciąż Stolarski stawia na Mathieu Scaleta jako na człowieka od destrukcji, przed nim będą operować Kamil Wojtkowski oraz Bartosz Wolski (7 goli i 8 asyst w tym sezonie). Najbliżej bramki Pawła Lenarcika szkoleniowiec lublinian zainstaluje Michała Króla (3 bramki i 6 ostatnich podań) i Piotra Ceglarza (12 goli i 6 asyst) podwieszonych za plecami Samuela Mraza (6 bramek, wysoka forma zwłaszcza w ostatnich tygodniach). W kwietniowej zapowiedzi spotkania uczulaliśmy Arkowców, by wyłączyć z gry Wolskiego i Ceglarza – obaj wówczas strzelili później po golu. Ostrzegaliśmy też przed wysokim pressingiem, jaki w poszczególnych fazach meczu pokazuje Motor – takim właśnie agresywnym naciskaniem na żółto-niebieskich lublinianie wywalczyli sobie wtedy przewagę na początku rywalizacji. Przed niedzielną konfrontacją powtarzamy więc te wskazówki. Ekipa z Lubelszczyzny to zdecydowanie bardziej ,,piłkarska” drużyna od grającego fizycznie Górnika Łęczna, podopieczni Stolarskiego lubią mieć futbolówkę przy nodze. W niedzielę zapowiada się bardzo ciekawe widowisko, ale gdynianie muszą od pierwszego gwizdka Szymona Marciniaka narzucić swoje warunki i swój styl gry.

Arka zmartwychwstała. Jeżeli mieliśmy wątpliwości co do aktualnej formy całego zespołu, to starcie z Odrą Opole uwydatniło, jak wiele w piłce nożnej leży w sferze mentalnej i ile zależy od głowy. Zawodnicy Łobodzińskiego po końcówce sezonu zasadniczego byli przybici i spięci, ale bramka Michała Boreckiego nagle tchnęła w nich nową energię i od tego momentu do końcowego gwizdka żółto-niebiescy w pełni kontrolowali wydarzenia boiskowe, zdecydowanie dominując przeciwnika. Mamy nadzieję, że w niedzielę przy wsparciu całego stadionu mental zespołu od pierwszej minuty będzie stał na wysokim poziomie, a co za tym idzie – drużyna będzie w stanie operować piłką na własnych warunkach, w narzuconym przez siebie tempie. Wyjściowa jedenastka prawdopodobnie będzie zbliżona do tej z czwartku – być może wracający po pauzie za kartki Sebastian Milewski zastąpi znakomitego przeciwko Odrze Jakuba Staniszewskiego. Bilans spotkań wygląda znakomicie dla Arki, która wygrała 11 razy przy 4 triumfach lublinian. Jeszcze lepiej te statystyki prezentują się w Gdyni, bo tutaj Motor zwyciężył tylko raz, podczas gdy żółto-niebiescy mają na koncie takich wiktorii osiem. Pamiętajmy jednak, że liczby nie grają. W niedzielę każdą konstruowaną akcję trzeba będzie wyszarpać. Wierzymy natomiast, że małymi kroczkami gdynianie dojdą do upragnionego celu. W bieżącej kampanii wygrali już w Gdyni z Motorem 2:0. Teraz trzeba to powtórzyć w finale sezonu.

W czwartkowy wieczór Górka po meczu zaintonowała w stronę piłkarzy ,,razem po awans, Areczko, razem po awans”. Niech to hasło przyświeca w niedzielę wszystkim, którzy pojawią się na Stadionie Miejskim. Zawodnicy dadzą z siebie sto procent i zostawią zdrowie na boisku, ale my musimy pomóc im wydobyć z wątroby kolejne sto procent. Wszyscy razem, złączeni wiarą naszą niezachwianą, jesteśmy żółto-niebieską rodziną, silną właśnie poprzez więzi między nami. Wiele było przeszkód na drodze do upragnionego awansu, ale teraz liczy się tylko to, że on jest na horyzoncie, że został do niego jeden krok. Arka to my, fanatycy, MZKS po życia kres!